Nowe maleństwo

Nie da się chyba ukryć, że jesteśmy fanatykami Voigtalanderów. Uwielbiamy te obiektywy, praktycznie w każdej formie, a to dlatego, że nadają one całkowicie nowy sens erze bezlusterkowców, które uwielbiamy chyba jeszcze bardziej. Olympus nie produkuje tak jasnych, Sony nie produkuje tak małych, a żaden inny producent na świecie nie produkuje tak magicznych obiektywów. Od ponad roku fotografujemy Voigtlanderami na gwincie MFT, a od niedawna również pełnoklatkowym Voigtlanderem 35mm f/1.4 VM Nokton Classic, który jest obiektywem wręcz spektakularnym! Dwa ostatnie reportaże ślubne, Nina i Chaz oraz Dorota i Wojtek fotografowaliśmy między innymi tą 35-tką. Z początku pożyczaliśmy go, ale tak się nam spodobał, że sprawiliśmy sobie swój…a do niego dokupiliśmy aparat!

Ten obiektyw nie jest tak ostry jak otwarta Sigma 35mm f/1.4 Art. Winietuje, aberruje, ma ogromną dystrosję, ale to czyni go magicznym. Pośród doskonałych, identycznych obiektywów, to maleństwo ma charakter i niezwykle zbliża wyidealizowaną fotografię cyfrową, do niedoskonałej analogowej. Może nie jest to narzędzie do wszystkiego, ale tam, gdzie piękna flara, naturalna winieta i dyskrecja pracy to wartości dodane, Nokton Classic jest niezastąpiony. A przy okazji, jest na tyle ostry, kontrastowy i jasny, że w tych zwykłych kadrach zupełnie nie odstaje. Już cztery pierwsze zdjęcia w reportażu Doroty i Wojtka to Nokton Classic.

I ten rozmiar. Poniższe zdjęcie przedstawia Sigmę i Voigtlandera. Bardzo ciężko jest uwierzyć, że oba obiektywy mają identyczne parametry, ale tak jest. To dwie różne konstrukcje 35-tki f/1.4. To o tyle uderzające, że kilka tygodni temu Zeiss ogłosił nowy obiektyw na gwincie FE, który ma dokładnie takie same parametry, rozmiar i wagę, co pełnoklatkowa, lustrzankowa Sigma. Jeśli tak mają wyglądać pełnoklatkowe bezlustrkowce, to chyba jednak zostaniemy z lustrzankami jeszcze długo :)

Za tym obiektywem stoi druga, równoległa historia. W lutym pokazaliśmy Sony A7s, pokazywaliśmy też sample na wysokim ISO. Z początku otrzymaliśmy ten aparat „do testów”, a chwilę później mieliśmy już swój. To aparat, któremu, pomimo ogromu problemów, ciężko się oprzeć i tak oto ekscytowaliśmy się tym ISO, jakością filmów. Z czasem jednak czar nieco prysł, bo okazało się, że teraz lustrzanki szumią zaledwie odrobinę bardziej, ale przy okazji wyższej rozdzielczości (np. 24 megapiskele) ten szum jest „drobniejszy” i finalnie, A7s wcale nie jest tak spektakularne, wręcz na podobnym poziomie. To jednak nie wszystko. Niedawno zadzwonił do nas klient i zapytał: „czy możecie mi wyeksportować te zdjęcia w wyższej rozdzielczości?” Z 12 megapikselowego aparatu nie mogliśmy i tak oto skończyło się A7s. Dla nas całkowicie przestał to być aparat do pracy. Trafił na naszego fejsbuka i w mgnieniu oka znalazł nowy dom, w którym będzie szczęśliwie kręcił filmy :)

Jednak Sony A7 jest wciąż z nami. Za pieniądze uzyskane ze sprzedaży używanego A7s, zakupiliśmy nowy egzemplarz Sony A7 (bez „s”) i nowego Voigtlandera. Sklepy pozbywają się teraz zapasów magazynowych starej wersji A7 (jest już następca A7II), a A7s wciąż kosztuje blisko 9000 zł i egzemplarze używane utrzymują wysoką cenę. Z tej zamiany zostało jeszcze kilka grosików.

I to trochę sos słodko-kwaśny. A7 ma dużą rozdzielczość, to bardzo mała, lekka i tania pełna klatka, ale ma niewiarygodną masę wad. Baterie rozładowują się jakby były zepsute, migawka wali jak mały młotek. W tym aparacie nie ma nawet przycisku do przełączania widoku między wyświetlaczem, a wizjerem, to opcja ukryta w menu. Peaking jest bezużytecznie nieprecyzyjny, nie da się zmienić stopnia domyślnego powiększenia podglądu, a optyka wizjera elektronicznego jest fatalna, nieostra w narożnikach, jak LensBaby Sweet 35, co ogromnie utrudnia ostrzenie. Matryca niby jest duża, ale szumi, szumi, szumi, gorzej niż stary Nikon D700. W zestawie nie ma nawet zewnętrznej ładowarki i aby naładować baterię trzeba podłączyć aparat do ściany, w ogóle przestać fotografować…albo dokupić sobie ładowarkę za kolejne 200 zł. A najlepiej dwie ładowarki. Jest jednak coś, co ten aparat robi fenomenalnie – rejestruje obraz z Voigtlandera 35mm f/1.4 Nokton Classic i jest w tym jest cudowny! To coś, czego nie potrafi żadna lustrzanka! Oczywiście stosujemy tricki, staramy się jakoś obejść niedociągnięcia korpusu. Aby zachować prąd nigdy nie używamy wyświetlacza, stosujemy obiektywy bez AFu i mamy całe wiadro akumulatorów. Kupiliśmy sobie też zewnętrzną ładowarkę. Unikamy ciemnych scen i staramy się nim pracować tylko tam, gdzie strzał migawki nie zakłóci wydarzeń. Może trochę rozpuściły nas Olympusy, ale Sony A7 jest bardzo niedopracowany, trochę taki, jaki był Nikon P7000.

Pewne jest jednak, że pracować tym aparatem będziemy i to z wielką przyjemnością, bo dla nas Sony to Nokton i bez tego zestawu nie wypuszczamy się na żaden reportaż! :)

11 komentarzy

28 maja 2015

To jakimi aparatami teraz dysponujecie? Jakie najczęściej zabieracie ze sobą?

DR5000.com
28 maja 2015

Nie wolno rzucać modelami, bez słowa wyjaśnienia, bo każdy sprzęt ma uzasadnienie. Ale najważniejsze, że aparat to tylko zakończenie obiektywu, czego uderzającym dowodem jest ten wpis :)

Krzysiek
28 maja 2015

Mam A7 i podpisuję się pod wszystkim co tu jest napisane. Bardzo irytująca jest jego obsługa i nie koniecznie gorsza jakość obrazu wyskakuje z Canona 6D. Distagon 35 jest 2 razy droższy od Sigmy 35. Zwariowali :)

28 maja 2015

Rozumie ,że sigma 50mmf1,4 nie ma o czym pisać :) tak pytam :) oczywiscie nie art

DR5000.com
28 maja 2015

A po polsku…? :)

Tadeusz
28 maja 2015

Aby zachować prąd nigdy nie używamy wyświetlacza,

A to nie jest tak, że wizjer zużywa więcej energii niż wyświetlacz? W SLT tak właśnie jest. Może w A7 też?
A zapasowy akumulator w pracy, to chyba oczywistość nie warta wzmianki… ;)

28 maja 2015

w A7 jest tak samo, EVF zużywa z tego co mierzyli maniacy ok 7% więcej energii

DR5000.com
28 maja 2015

Zapasowy akumulator to norma, ale my mamy ich sześć i chodzimy z ładowarką w torbie. Tyle samo co do wszystkich lustrzanek łącznie :)

Michał
26 stycznia 2016

Może i A7 ma wady (ale który aparat ich nie ma). Nie zapominajmy, że A7 to aparat MAŁY i LEKKI, z matrycą FF i to bardzo przyzwoitą. Szumy – kwestia indywidualnego podejścia, preferencji. A7 w tej kwestii wypada naprawdę dobrze, porównuję – z praktyki – do D700, D610 (ta sama matryca) i Fuji X-T1. Pamiętajmy, że na papierze i tak ich w większości przypadków nie widać. Ładowarkę można dokupić za 30 zł, zamienniki baterii za 40 zł. Nie ma co porównywać do akumulatorów z lustrzanek z powodów oczywistych – gabaryty, waga. Co do bezużyteczności focus peaking i jakości EVF nie zgodzę się. Szkoda, że nie wspomniano o opcji zebra, wspomaganiu MF przez powiększenie pola ostrzenia.
Cena A7 w chwili obecnej jest bardzo przyzwoita, a wybór dobrych obiektywów stałoogniskowych pomału się powiększa – mam tu na myśli głównie Zeiss’y z serii Loxia i Batis, jak również Zeiss’y produkowane dla Sony, czyli 55 f/1.8 i 35f/2.8. Na dużą pochwałę zasługuje również ergonomia obsługi A7. Jak dla mnie najlepszy dostępny obecnie system bezlusterkowy (poza Leica M rzecz jasna, ale to inna bajka).

1 lutego 2020

nadal używacie tego manualnego voitka ? Wygodniej z pierwszą A7, czy jednak A7III ?

3 września 2020

Też używam 35 mm i jestem w nim zakochana.

Skomentuj Wojciech Anuluj pisanie odpowiedzi

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *